Ostatni dzień lata

Czołówka

Tytuł oryg.:
Ostatni dzień lata
Rodzaj:
Film fabularny
Kraj produkcji:
Polska
Rok produkcji:
1958
Premiera:
1958/08/04
Reżyseria:
Tadeusz Konwicki, Jan Laskowski
Scenariusz:
Tadeusz Konwicki
Montaż:
Wiesława Otocka
Operator:
Jan Laskowski
Obsada:
Jan Machulski, Irena Laskowska
Czas trwania:
65 min.

Opis filmu

Poetyckie studium psychologiczne o niespełnionej miłości. Akcja filmu rozgrywa się na opustoszałej plaży, w ostatnim dniu pobytu nad morzem dwojga ludzi. Oboje są okaleczeni dramatycznymi przeżyciami minionej wojny, samotni i pragnący bliskości, ale nie umieją podjąć ryzyka wspólnego życia. Film był debiutem fabularnym Tadeusza Konwickiego, pierwszym w powojennej Polsce filmem autorskim, który otrzymał wiele prestiżowych nagród na międzynarodowych festiwalach.

Jerzy Płażewski o filmie:

Odszedł Tadeusz Konwicki, pisarz, który kondycję literata połączył błyskotliwie ze statusem filmowca. Nie tylko scenarzysty. Także i samodzielnego reżysera.

Jeszcze jako sekretarz redakcji tygodnika kulturalnego „Odrodzenie" zaczął pisać recenzje wyświetlanych w Polsce filmów. Szczególnie wyróżniały się one wnikliwą oceną dramaturgii dzieł, ich budowy. Skłoniło go to, by pewne pomysły twórcze przelewać na papier pod postacią scenariuszy filmowych. Pierwszym takim zrealizowanym pomysłem był „Zimowy zmierzch", nakręcony w 1956 przez Stanisława Lenartowicza, radykalnie narzucający się opinii tamtych lat jako nastrojowe studium psychologiczne, dalekie od realistycznej tematyki kina polskiego połowy lat pięćdziesiątych. Następnym, może najgłośniejszym scenariuszem, jaki Konwicki przygotował dla innego reżysera, była "Matka Joanna od Aniołów", sukces reżyserski Jerzego Kawalerowicza.

Gdy powstała instytucja Zespołów Filmowych, przerzucająca odpowiedzialność za los kinematografii, Konwicki został kierownikiem literackim zespołu Kadr. Ten ruchliwy zespół przyczynił się najbardziej do wykreowania Polskiej Szkoły Filmowej i obdarzenia jej różnorodnymi gatunkami stylistycznymi. I oto w trakcie wakacji Konwicki zaopatrzył się w kamerę, niewielki zapas taśmy i pieniędzy, wziął ze sobą operatora Jana Laskowskiego, jego żonę Irenę Laskowską, aktorkę i aktora Jana Machulskiego - i po prostu wyjechał nad morze. Wiózł ze sobą scenariusz na kilku kartkach papieru. Tak powstał eksperymentalny dramat psychologiczny, najtańszy bodaj polski film fabularny. Że w tym trybie produkcyjnym również powstawać mogą dzieła wybitne świadczy fakt, że „Ostatni dzień lata" otrzymał aż dwie międzynarodowe nagrody główne: Złotego Lwa św. Marka w Wenecji i Grand Prix na Expo w Brukseli. Nad brzegiem Bałtyku, na samotnej plaży stworzono romantyczną impresję o spóźnionej miłości dwojga samotnych ludzi, naznaczonych wojną. Twórcza energia Konwickiego dowiodła, że na marginesie kina dynamicznego, opartego na pogoniach czy szybkich zwrotach fabuły, jest miejsce na film atmosfery. Nie fascynuje on niezwykłymi zdarzeniami, nie wszystko dopowiada do końca, więcej sugeruje aluzjami, pozostawiającymi miejsce wyobraźni widza.

Do powstania „Ostatniego dnia lata" polityka kulturalna PRL-u wychodziła z założenia, że skoro film jest sztuką masową, to każdy powinien trafiać do każdego widza. Środki formalne użyte przez reżysera Konwickiego, uprzytomniły, że i kina dzielić się mogą na wielkie sale dla masowej publiczności i kina studyjne, miejsca spotkań wybrednej widowni, która ceni sobie głęboki namysł nad życiem. Laskowska i Machulski kreują bohaterów symbolicznie nawiązujących do przeżytego okresu, do wojny. Ale ich wojennych przejść możemy się tylko domyślać. Ani w obrazie, ani w słowie nie ma tu bezpośrednich odniesień do czasów wielkiego konfliktu, żadnych retrospekcji, żadnej dosłowności wspomnień. Przelatujące nad plażą samoloty tylko samym warkotem przypominać mogą okres, który minął.

Kino polskie nie bez kozery wiele swych najważniejszych kart zapisało filmami o wojnie. Nie dziwi to, skoro w tej wojnie uczestniczyliśmy od pierwszego do ostatniego dnia. Konwicki dowiódł jednak, że o wojnie mówić można bez bombardowań, represji, potyczek, skoro jeszcze długo po jej zakończeniu odczuwa się nieodwracalne skutki, jakie pozostawiła w umysłach jednostek, tłumiąc zdolność do normalnych, egzystencjalnych reakcji.

Widzowie „Ostatniego dnia lata" wychodzili z kina nie wiedząc, czy bohater, brawurowo zagrany przez Machulskiego, zginął, czy też nie. Prawdopodobnie tak, ale zakończenie można też interpretować odmiennie. Autor zamierzył tylko pokazać tragizm pokolenia, do którego sam należał, i którego rozterki uważał w znacznej mierze za własne.

Tekst opublikowany na portalu stopklatka.pl w cyklu „Jerzy Płażewski przedstawia filmy, które trzeba znać”

Oceń film




Galeria


Plakat