Jak w zwierciadle

Czołówka

Tytuł oryg.:
Sasom i en spegel
Rodzaj:
Film fabularny
Kraj produkcji:
Szwecja
Rok produkcji:
1961
Reżyseria:
Ingmar Bergman
Scenariusz:
Ingmar Bergman
Operator:
Sven Nykvist
Obsada:
Harriet Andersson, Gunnar Björnstrand, Max von Sydow, Lars Passgard
Czas trwania:
87 min.

Opis filmu

Nagrodzony Oscarem dla najlepszego filmu zagranicznego „Jak w zwierciadle” Bergman określił jako swój najbardziej osobisty obraz. Tytuł filmu został zaczerpnięty z Biblii, gdzie czytamy: „Teraz widzimy jak w zwierciadle, a wonczas – twarzą w twarz. Teraz poznaję tylko częściami, wonczas poznam i sam będę poznany”.

Dla Bergmana sprawą najważniejszą jest możliwość znalezienia czynnika jednoczącego ludzi, ułatwiającego im porozumienie, by mogli ujrzeć się takimi, jakimi są w istocie, a nie w wypaczonym przez lustro odbiciu. Dla reżysera czynnikiem tym wydaje się być jedno – Miłość. Reżyser obrazuje to ukazując skomplikowane portrety psychologiczne i relacje między Karin, młodą kobietą chorą na schizofrenię, mieszkającą na odosobnionej wyspie na Bałtyku z mężem – lekarzem, ojcem – popularnym powieściopisarzem i przeżywającym problemy wieku dojrzewania bratem. Atmosferę filmu, jego symbolikę i metaforykę znakomicie podkreślają doskonałe zdjęcia Svena Nykvista, stałego współpracownika Bergmana.

Film ten uważa się za pierwszą część trylogii, na którą składają się jeszcze „Goście wieczerzy Pańskiej” i „Milczenie”.


Jerzy Płażewski o filmie:

Dramat psychologiczny „Jak w zwierciadle”, zrealizowany w roku 1961, to jeden z najbardziej kameralnych filmów wielkiego Szweda Ingmara Bergmana. Oglądając go nasuwa się skojarzenie, że autor był równocześnie dyrektorem teatru królewskiego w Sztokholmie. Ale nie oznacza to bynajmniej, aby „Jak w zwierciadle” było sfilmowanym teatrem.

W teatrze nie jest możliwe takie wykorzystanie przyrody szwedzkiej, małej prywatnej wysepki. Znajduje się na niej stary, niezbyt bogaty i absolutnie autentyczny dom pełen drobiazgów, które się w nim nawarstwiły przez pokolenia, a nie przez decyzję filmowego scenografa. Także pora roku i dnia wydaje się tu decydująca dla specyficznej atmosfery, bez której opisane wydarzenia mogły wypaść sztucznie i niewiarygodnie. Chodzi mianowicie o krótkie lato skandynawskie, które wzmaga i wyjaskrawia namiętności mieszkańców, zapadających potem w zimową drzemkę. Wyzyskano tu subtelnie świetlne efekty białych nocy.
 
Ta atmosfera wzmożonej wrażliwości czterech postaci dramatu była niezbędna dla rozegrania konfliktów tak delikatnych, że w codziennym życiu niemal niezauważalnych, a w każdym razie nie wystarczających do zbudowania opowieści fabularnej.

Karin, jedyna kobieta pośród czwórki bohaterów, wybornie kreowana przez Harriet Andersson, cierpi po chorobie na patologiczne zaostrzenie słuchu - słyszy rzeczy niesłyszalne. Na pograniczu schizofrenii wyróżnia się bogatą wyobraźnią. Kiedy patrzy na przelatujący helikopter, widzi w nim ogromnego pająka - czyli Boga - i sądzi, że przyjdzie on do niej przenikając przez drzwi szafy.

W szerszym rozumieniu także pozostali bohaterowie, jej mąż lekarz, ojciec i zakochany w siostrze brat, słyszą więcej niż normalnie. Wydają się jakby obdarci ze skóry, gdyż lada głupstwo może ich urazić, aż  do utraty równowagi. Na początku filmu, gdy jeszcze nie znamy ich charakterów i historii, może to nawet nieco razić.
 
Niewielu filmowców umie oddawać nastrój tego nieokreślonego, metafizycznego niepokoju, trawiącego coraz częściej społeczeństwa stechnicyzowane i bogate. Bez żenady stawia Bergman swych bohaterów dosłownie na progu nieśmiertelności i nieskończoności. Symbolem tego będzie opuszczony pokój na strychu, może przedsionek poznania, a może rupieciarnia złudzeń. Chowa się w nim Karin, by przyciągnąć i uwodzić swego brata Mino. Kobieta nie zdradza oznak polepszenia, co doprowadza do rozpaczy jej męża Martina - lekarza, który nie umie zapobiec rozchwianiu jej psychiki.
    
Jedynym akcentem optymistycznym jest nawiązanie kontaktu między ojcem i synem, uprzednio skłóconymi. Syn pyta o Boga, ojciec odpowiada, że jeśli On istnieje, to musi być Miłością. Ten akcent jest tak prosty, że nieledwie banalny. Ale może właśnie grzechem głównym społeczeństw przesyconych jest odwracanie się od rozwiązań najprostszych, najbardziej naturalnych?

Tekst opublikowany na portalu stopklatka.pl w cyklu „Jerzy Płażewski przedstawia filmy, które trzeba znać”

Oceń film




Galeria