"High Tech, Low Life" to zerknięcie za wielki chiński firewall. Angielski tytuł filmu twórcy zaczerpnęli z kultury cyberpunk, opisującej dystopię, w której wysoki poziom technologii współwystępuje z niskim poziomem życia. Steven Maing zrealizował poruszający portret dwóch wpływowych bloggerów, przeciwstawiających się chińskiej cenzurze. Buntują się nie z powodów politycznych, tylko z potrzeby przekazywania informacji i dążenia do prawdy. Choć ich styl pracy i początkowe motywacje są od siebie tak odległe, jak różnica pokolenia, która ich dzieli, ostatecznie obaj chcą tego samego – „opowiedzieć o Chinach, jakie znają” i wpływać na rzeczywistość. Starszy, Tiger Temple, to typ społecznika – przemierza Chiny na rowerze ze swoim kotem (zrobili już 4000 km) i kręci filmy o tym, co trapi prostych ludzi. Pomaga bezdomnym, ofiarom powodzi, dostaje prośby o zajęcie się problemami dosłownie z całego kraju. Drugi, Zola, samozwańczy gwiazdor, głodny sławy i sukcesu, często w kpiarski sposób ukazuje działania władz i historie pomijane przez oficjalne media. Na jego blogu można spotkać komentarze w rodzaju: „nienawidzę twojego stylu, ale robisz świetną robotę”. Maing odsłania przed nami narodziny zjawiska o kapitalnym znaczeniu – chińskiego niezależnego, obywatelskiego dziennikarstwa.