Dwoje na drodze

Czołówka

Tytuł oryg.:
Two for the Road
Rodzaj:
Film fabularny
Kraj produkcji:
Wielka Brytania
Rok produkcji:
1967
Reżyseria:
Stanley Donen
Scenariusz:
Frederic Raphael
Operator:
Austin Dempster, Christopher Challis, Henri Tiquet
Obsada:
Audrey Hepburn, Albert Finney, Jacqueline Bisset, Georges Descrieres, Claude Dauphin
Czas trwania:
111 min.

Opis filmu

Pełna uroku komedia jest opowieścią o wieloletnim małżeństwie przeżywającym kryzys. Historia ich burzliwego związku jest zgrabnie ilustrowana retrospekcjami, w których bohaterowie podróżują podczas kolejnych wakacji coraz to innym samochodem, inną drogą – i tylko powody ich sprzeczek pozostają przez lata te same.

Jerzy Płażewski o filmie:

„Dwoje na drodze” - ten film Stanleya Donena historycy filmu chętnie przytaczają jako przykład czołowej komedii modernistycznej. Warto go też określić jako film po prostu przyjemny. Zadbała o to wytrawna para aktorów: Amerykanka Audrey Hepburn, ulubiona aktorka Donena i Anglik Albert Finney. Historia ich miłości rozciąga się na dziesięć lat. Ale nie rozgrywa się chronologicznie. Opowiedziana jest fragmentami z różnych okresów, w przetasowanych płaszczyznach czasowych, co w roku 1967, roku powstania filmu, zaczynało właśnie wchodzić w modę.

Mark Wallace, młody i błyskotliwy architekt, przypomina sobie pierwsze spotkanie z przyszłą żoną, gdy jako student zabrał się autostopem autobusem, pełnym chorych na odrę uczennic. Uczucie tych dwojga obserwujemy ustawicznie wędrując z końca do początku i znowu na środek tej opowieści. Pozwala to, dzięki kontrastowi sytuacji, na wydobycie narastających w miłości Marka i Joanny kłopotów. Wyrafinowanemu montażowi zawdzięcza film pełną czytelność.

Jeśli sztuka filmowa podlega przemianie, to w komediach następuje ona najpóźniej. Dlaczego? Bowiem komedia, jako gatunek przede wszystkim rozrywkowy, musi apelować do mas, a nie tylko do elity. Twórcy komedii muszą więc odczekać, aż się publiczność przyzwyczai do zmian. Rola tych twóców wygląda więc mało nowatorsko. Ale są w niej dwie ważne korzyści: można łatwiej uniknąć błędów nowej metody i lepiej od prekursorów wyzyskać same tylko mocne jej strony.

Stanley Donen umiał odczekać i obserwować mechanizm masowego sukcesu. Trafianie do milionów widzów nigdy nie było mu obce. Pasmo jego sukcesów stanowił przede wszystkim cykl głośnych komedii muzyczno-tanecznych, z najgłośniejszą z nich „Deszczową piosenką”. Na lat parę przeskoczył w gatunek sensacyjny, ale nie okazał się w nim równie oryginalnym, powrócił więc na dawne tory, ale właśnie w formie unowocześnionej.

Jeśli jakiś film obejmuje 10 lat życia, to jego głównym bohaterem staje się czas. Gdy młody autostopowicz, odprawiony odmownie, wzdycha: „ja zawsze będę zabierał autostopowiczów”, a właściciel eleganckiego i pustego auta odmawia zabrania kogokolwiek, to te dwa fakty okażą się komiczne, gdy chodzić będzie o tego samego faceta i zacytuje się je jednym tchem.

I właśnie ta antychronologia pozwala zarzucić Donenowi niegdyś murowane, ale już wówczas staroświeckie sytuacje komediowe „złodziej okradziony”, czy „zdrada małżeńska z własną żoną”. Ta żonglerka krótkimi spięciami w czasie pozwala koncentrować się twórcy nie na jakiejś chytrej i przeważnie nie mającej nic z prawdziwego życia konstrukcji sytuacyjnej, tylko na celnych obserwacjach żywych ludzi, których komizm wyzwalają właśnie owe konfrontacje w czasie.

W ten sposób nawet w tym rozrywkowym gatunku można było powiedzieć nieco więcej niż do tej pory. Można się było obawiać, czy ta nowa formuła komedii nie jest mniej śmieszna. Okazało się, że w ten sposób ze studium charakterów da się wyprowadzić wnioski inteligentniejsze i ciekawsze.

Tekst opublikowany na portalu stopklatka.pl w cyklu „Jerzy Płażewski przedstawia filmy, które trzeba znać”



Oceń film