Przysiółek

Czołówka

Tytuł oryg.:
Settlement
Rodzaj:
Film dokumentalny
Kraj produkcji:
Rosja
Rok produkcji:
2002
Reżyseria:
Siergiej Łoznica
Operator:
Paweł Kostomarow
Czas trwania:
77 min.

Opis filmu

Ponure, skłębione chmury, jakby wprost wyjęte z radzieckich filmów wojennych. Olbrzymi, drewniany, widmowy dwór, minuta po minucie wyłaniający się z mgły. Pierwsze minuty filmu, przesiąknięte poezją, przywodzą na myśl stworzenie świata – tym bardziej, że wkrótce następują rozświetlone kadry, przedstawiające idylliczne życie wsi: krowy pędzone do wodopoju, śpieszących do pracy chłopów, ludzi podążających wydeptanymi od setek lat, niewidzialnymi dla postronnych ścieżkami. W serii statycznych kadrów pobrzmiewa muzyka świata: ptaki, bydło, skrzypienie kół przejeżdżających wozów. Próżno tu szukać oznak modernizacji – koń pozostaje istotnym środkiem transportu, wodę nadal nosi się w wiadrach, a nogi przyodziewa w walonki. Taki świat obywa się bez słów. Jeśli są wypowiedziane, szybko gdzieś przepadają – unieważnione, zagubione w świecie natury. W rzeczywistości powtarzalnych gestów, wyuczonych od setek lat nawyków, słowa są zbędne – w filmie słyszymy tylko bezładne głosy, pokrzykiwania, nawoływania… to raczej potwierdzenie obecności, zwrócenie na siebie uwagi niż potrzeba komunikacji. Błotnista droga, zagubiona wśród pól, przez którą przedziera się traktor, wspólne sianokosy…

Niektóre kadry nieodzownie przywodzą na myśl kultową, zatrzymaną przez radziecką cenzurę, gorzko-słodką opowieść o kołchozie z lat 70. XX wieku, "Historię Asi Klaczinej, która kochała, ale za mąż nie wyszła". Choć na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się nam znajome i oswojone, szybko zdajemy sobie sprawę, że obcujemy z osobnym kosmosem. Skupienie bohaterów na ziemi, zbieranie jej darów, wspólny los, dzielony ze zwierzętami – Łoźnica nie ulega rzecz jasna chłopomanii, to raczej „antropologiczny impresjonizm”, jak scharakteryzował jego styl jeden z rosyjskich krytyków. Reżyser delikatnie wprowadza na ekran postaci ze znajdującego się we wsi domu opieki dla psychicznie chorych. Nie ma on nic wspólnego ze złowrogą psychuszką – pacjenci żyją w pełnej symbiozie z wsią, niektórzy są w końcu jej mieszkańcami od kilkudziesięciu lat… Część z nich pracuje, część po prostu trwa w czasie – niewiele ich różni od sąsiadów zza płotu. Łoźnica w mistrzowski sposób operuje subtelnymi zmianami tonu – w filmie daje się wyczuć podskórny niepokój, poruszające poczucie obcości. Reżyser żongluje optyką – raz wydaje się być w pełni zanurzony w świecie, ale już po chwili przygląda się mu z dystansu… Z biegiem minut film coraz bardziej wymyka się realizmowi, aby wybrzmieć w alegorycznym, wypełnionym muzyką klasyczną finale.

Oceń film




Galeria