Żyjemy w kraju, w którym popkultura jest brzydka, zła i niepotrzebna. Jak kultura, to tylko wysoka. Nikogo nie interesują jakieś tam kryminały, komedie obyczajowe czy horrory. Takie epitety pod adresem szeroko pojętej popkultury padają wszędzie i z ust ludzi przeróżnych. Począwszy od redaktorów z poważnych pism, po znanych polityków. Ciekawe tylko, dlaczego poważne pisma, aby podnieść swoją sprzedaż, dodają do nakładu np. film „Prometeusz”, a znani politycy mówią o „imperium zła” czy „ciemnej stronie mocy”.
Popkultura jest rzeczą, którą kochamy nienawidzić. Im bardziej możemy ją opluć, tym lepiej, choć paradoks tej sytuacji polega na tym, że potem sami narzekamy na brak polskiej popkultury albo na brak naszej zdolności do kręcenia popkulturowych filmów, albo na brak wiedzy na temat popkultury. Tyle że w Polsce nikt wiedzy na temat popkultury nie przekazuje w sposób przystępny i prosty. Jesteśmy nauczeni nie uczyć naszych dzieci o istnieniu komiksów, kryminałów, romansów, horrorów, muzyki pop. Więcej – kiedy ktoś odnosi sukces, staje się uznanym powszechnie twórcą i z dziką wręcz rozkoszą zapominamy o tym, że jest on twórcą popkulturowym. Taki los spotkał Czesława Niemena, o którym dziś nikt nie powie popowy wokalista, ikona polskiej popkultury. Nie. On jest Artystą. A popkultura jest zła. Ciekawe tylko że w Wielkiej Brytanii John Lennon to wciąż pop/rock singer. My musimy wszystkiemu nadać etykietę sztuki wysokiej, bo tylko wtedy zostaje ona uznana za coś ważnego. „Róża” Wojtka Smarzowskiego to klasyczny western i melodramat, który dzięki popkulturowym kliszom pokazuje kawał zapomnianej historii Polski. Czy ktoś mówi o tym filmie w kategorii dzieło popkulturowe (poza jego twórcą oczywiście)? Nie. Skandalizujące „Pokłosie” czy „Jack Strong” to przecież nic innego jak próba Pasikowskiego zmierzenia się nie tylko z narodową traumą, ale i gatunkiem, jakim jest thriller. Reasumując, nasz cel to przywrócenie popkultury popkulturze, a przy tym pokazanie Polakom, czym ona jest. Bo nie jest strasznym stworem, którego należy się bać, a czymś zupełnie naturalnym. Częścią spuścizny, jaką zostawiają po sobie artyści na całym świecie. Bo czyż na największym festiwalu filmowym na świecie, czyli Cannes, popkultura nie święci triumfów? Nie? To przypomnijcie sobie „Pulp Fiction”.
Nasza impreza ma ambicję stać się pierwszym w Polsce miejscem, które nie tylko celebruje popkulturę, ale jej uczy. Dlatego dla młodych ludzi kończących gimnazjum i uczęszczających do liceów, przygotowujemy serię specjalnych wykładów i warsztatów pokazujących, czym jest popkultura.
Więcej informacji: TUTAJ