Czapki z głów, Ćwikła idzie!
Takimi słowami wołali za Panią Miecią młodzi chłopcy, gdy ta przechadzała się ulicami przedwojennej Warszawy. Zapytana kiedyś, czy woli film czy teatr, bez namysłu odpowiedziała: teatr. Ale to właśnie film uczynił ją nieśmiertelną i rozpoznawalną w najmniejszym nawet prowincjonalnym miasteczku. Obdarzona niezwykłym talentem komicznym, obsadzana była w rolach spazmujących ciotek, mdlejących baronowych i zadziornych prezesowych. Chociaż w filmie nie otrzymała nigdy głównej roli, to właśnie ona zapadała widzom w pamięć. Zresztą nie tylko im, bo również recenzentom, którzy stale podkreślali: film to kpina, ale Ćwiklińska zabawna jak diabli! Ostatni raz w większej roli pojawiła się na ekranie w 1948 roku w „Ulicy Granicznej”. Skala talentu pani Mieci zachwyca po dziś dzień – ponadczasowa gra, która nie trąci teatralnością, doskonałe wyczucie kamery sprawiają, że Ćwiklińska bawi z takim samym skutkiem kolejne pokolenia widzów. Czy dla aktora może być większa ponad to nagroda?