W związku z dramatycznymi aktualnymi wydarzeniami, prezentujemy Państwu przegląd przypominający o tym, że kino niemal od zawsze aktywnie włączało się w kampanie antywojenne i – za pomocą właściwych sobie środków wyrazu – ukazywało koszmar wojny. Dobór filmów, wśród których znalazły się dzieła polskie, czechosłowackie, niemieckie, francuskie, włoskie, amerykańskie i japońskie pokazuje, że tematyka ta jest uniwersalna i że musieli się z nią mierzyć twórcy na całym świecie. Niezależnie od tego, czy przedmiotem opowieści była wojna secesyjna, pierwsza bądź druga wojna światowa, wojna w Algierii, czy wojna w Wietnamie, filmowcy pokazywali fizyczne i duchowe spustoszenia, jakie niosły ze sobą zbrojne konflikty. Zadawali także pytania o strategie postępowania w sytuacjach ekstremalnych i o status wartości w obliczu koszmaru.
W „Szkarłatnym godle odwagi” (1951), opartym na słynnej antywojennej powieści Stephena Crane’a, John Huston opowiedział o strachu ogarniającym jednego z żołnierzy walczących na wojnie secesyjnej. Analogiczny wątek pojawia się w „Ścieżkach chwały” (1957) Stanleya Kubricka, w których dowódca decyduje się bronić żołnierzy oskarżonych o tchórzostwo i skazanych na śmierć. Oszustwo, jakie niesie ze sobą zagrzewająca do walki wojenna propaganda obnażyli natomiast Bernhard Wicki w realistycznym „Moście” (1959) oraz Jean-Luc Godard w na wpół awangardowych „Karabinierach” (1963). W zupełnie innej, lżejszej konwencji przedstawił swój antywojenny manifest Milosz Forman w kultowym już musicalu „Hair” (1980).
Motyw walki partyzanckiej, zrodzonej z oporu wobec przemocy, został podjęty w neorealistycznej „Paisie” (1946) Roberta Rosselliniego i w niezwykle mocnej w wyrazie „Bitwie o Algier” (1965) Gillo Potencorvo. Stanisław Różewicz przedstawił wojnę z perspektywy dzieci w „Świadectwie urodzenia” (1961), a Jan Němec z punktu widzenia zaszczutych Żydów, uciekinierów z transportu w „Diamentach nocy” (1964). W ramach przeglądu pokażemy ponadto niekonwencjonalną formalnie „Hiroszimę, moją miłość” (1957) Alaina Resnais’go, w której pamięć historyczna o tragicznych wydarzeniach wojennych miesza się z pamięcią indywidualną. Przeglądu dopełnią dwa filmy japońskie Kona Ichikawy, który w 1956 roku zrealizował „Harfę birmańską”, a niemal 30 lat później dokonał autoremake’u dzieła pod tym samym tytułem.
