Jako aktor był jednym z najwybitniejszych i najbardziej wszechstronnych, jako reżyser filmowy należał do tych najbardziej osobnych, tworzących własne, autorskie kino – obie te ścieżki twórcze zmarłego latem ubiegłego roku Jerzego Stuhra (1947-2024) połączy lutowo-marcowy przegląd filmów artysty w kinie Iluzjon.
Rozpoczną go filmy, które w latach 70. dały Jerzemu Stuhrowi status aktora pokoleniowego, począwszy od „Spokoju” (1976), jego drugiego po „Bliźnie” (1976) artystycznego spotkania z Krzysztofem Kieślowskim. Rola Antka Gralaka, byłego więźnia pragnącego zwyczajnego, spokojnego życia, była jego pierwszą główną, pisaną przez reżysera już z myślą o nim jako jej odtwórcy. Zatrzymanie „Spokoju” na półce do 1980 roku sprawiło, że widownia najpierw zobaczyła Jerzego Stuhra jako cynicznego karierowicza Lutka Danielaka, bezwzględnego w swoim dążeniu do celu tytułowego „Wodzireja” (1977) w filmie Feliksa Falka – dzisiaj klasyce kina moralnego niepokoju. Kontrapunktowa rola Filipa Mosza – prostego robotnika, który dzięki kamerze filmowej odkrywa w sobie artystę – w innym arcydziele nurtu, „Amatorze” (1979) Krzysztofa Kieślowskiego, podkreśliła jego status jako ekranowej ikony: ten sam aktor zagrał postaci ucieleśniające dwie różne postawy życiowe, pozytywnego i negatywnego bohatera kina moralnego niepokoju. W obu przypadkach był też, znowu, współautorem dialogów.
Prezentowane w ramach przeglądu filmy kolejnej dekady rozszerzą to ekranowe emploi Jerzego Stuhra – i wzbogacą o komediowy ton za sprawą kultowej „Seksmisji” (1983) z niezapomnianą rolą Maksa, komedii inicjującej owocną współpracę aktora z reżyserem Juliuszem Machulskim, której efektem był m.in. – stanowiący też część naszej retrospektywy – przebojowy „Kiler” (1997) z nim jako komisarzem Rybą. To zabawne kino science-fiction lat 80. skontrastowane będzie z mroczniejszą odmianą gatunku, czyli „O-bi, o-ba. Koniec cywilizacji” (1984), trzecia odsłona futurystycznej tetralogii Piotra Szulkina, gdzie zagrał Softa, człowieka obozu władzy, chcącego, paradoksalnie, uwierzyć w kłamstwo, którym decydenci karmią ocalałych z wojny atomowej ludzi. Jeszcze inną twarz aktor pokaże w stylowym horrorze „Medium” (1985) Jacka Koprowicza, gdzie jego bohater, niepozorny urzędnik, stanie się przedmiotem gry demonicznych sił.
Lata 90. to początek pracy reżyserskiej, pierwsze filmy autorskie (scenarzysta, reżyser, odtwórca głównej roli) – począwszy od debiutanckiego, nostalgiczno-groteskowego „Spisu cudzołożnic” (1994), adaptacji powieści Jerzego Pilcha. Ekranowy Gustaw, doktor polonistyki, który za sprawą starego notesu odbywa swoistą podróż do przeszłości – to pierwszy w filmowej galerii bohaterów Stuhra-reżysera, polskich inteligentów zmagających się z własnymi słabościami, Historią, stojącymi przed trudnymi wyborami. Doskonale pokazują to „Historie miłosne” (1997), dedykowana Krzysztofowi Kieślowskiemu (i nawiązująca do jego „Przypadku”) „przypowiastka moralna”, której moralitetowy charakter autor podkreślił obsadzeniem siebie w czterech głównych rolach (i jednym epizodzie), tworząc tym samym postać poddanego próbie (odrzucić czy przyjąć miłość?) Everymana. Sukces filmu, mierzony m.in. licznymi nagrodami, na czele z gdyńskimi Złotymi Lwami, przekonał artystę, że reżyseria, dotąd traktowana raczej jako jednorazowa przygoda, to jego zawodowe przeznaczenie, druga profesja. A jednym z jej patronów będzie Krzysztof Kieślowski: „Duże zwierzę” (2000), zrealizowana na podstawie odnalezionego scenariusza reżysera wzruszająca opowieść o potrzebie tolerancji, stanowi jednocześnie rodzaj hołdu złożonemu nieżyjącemu artyście, ale też piękną puentę ich artystycznej współpracy i prywatnej przyjaźni. Filmografię reżyserską Jerzego Stuhra w przeglądzie zamkną dwa kolejne portrety polskiego inteligenta: współczesna „Pogoda na jutro” (2003) i tragikomiczny „Obywatel” (2014) podszyta ironicznym kinem Andrzeja Munka lekcja polskiej historii, od stalinizmu po początek XXI wieku z duetem rodzinnym (ojciec i syn Maciej) w roli głównej. Retrospektywę uzupełni ważny dla jej bohatera (przez lata we Włoszech grał i wykładał) akcent włoski: „Habemus papam – mamy papieża” (2011), komediodramat Nanniego Morettiego, którego autorskie kino było mu bliskie, a zagrana tu rola rzecznika Watykanu – jedną z najlepszych z ostatniego okresu twórczości.
Opracowanie | Katarzyna Wajda
