Jim Jarmusch to jeden z najbardziej intrygujących i autentycznych współczesnych reżyserów. Nowojorski spadkobierca Nowej Fali skutecznie wymyka się Hollywoodzkim schematom gatunkowym. Stworzył bogaty filmowy wszechświat pozbawionych korzeni, odciętych od świata, zagubionych outsiderów. Z humorem łączy niemal oksymoroniczne koncepty, takie jak nauki rdzennych Amerykanów z kosmogonią Williama Blake’a, Hagakure z Brooklyńskim zwyczajem hodowania gołębi, Amerykańską tradycje literacką z wpływami muzycznych kontrkultur. Tworząc unikalne meta-kulturowe kombinacje Jarmusch wykreował w swoich filmach oryginalny rytm i styl opowiadania historii.
Jak sam twierdzi – kino polega na opowiadaniu wciąż tej samej historii, ale za każdym razem w inny sposób. Istnieje ograniczona ilość opowieści, ale nieograniczone są możliwości języka i stylu. W przedstawionych przez siebie z charakterystyczną nonszalancją zasadach robienia filmów – funkcjonujących również jako uniwersalne rady życiowe – Jarmusch poruszył temat oryginalności i inspiracji. Według reżysera oryginalność nie istnieje, a twórcy filmowy powinni czerpać wpływy zewsząd. Kino to nie jedynie filmy, ale jednocześnie literatura, muzyka i sztuka, kolor, rytm i kompozycja, ludzka natura i całe spektrum emocji. Jeśli nic nie jest oryginalne, można więc kraść skąd się chce. Reżyser zachęca do dosłownego pożerania wszystkiego co rozwija wyobraźnię i przemawia bezpośrednio do ludzkiej duszy. Jeśli kradzież wynika z prawdziwej fascynacji, przekłada się na autentyczność.
Swoje pierwsze filmowe fascynacje Jarmusch zaczął odkrywać w 1975 roku, gdy podczas studiów literackich na uniwersytecie Columbia, udał się na semestr do Paryża, aby prześledzić ślady „Nadji” Andre Bretona. Tam w Cinémathèque française codziennie oglądał filmy z całego świata, które przypominały mu literaturę. Poznał wówczas nie tylko klasyczne kino europejskie, ale również japońskie czy indyjskie. Obejrzał tyle filmów, że kiedy wrócił do USA pojechał na studia filmowe na NYU. O kinie Jarmusch potrafi opowiadać bez końca. Sam o sobie mówi, że jest filmowym nerdem. Nie tylko robi, ale przede wszystkim kocha oglądać filmy. Z ciekawością je absorbuje, znajduje wzajemne powiązania i wpływy. Czyli jest trochę jak my wszyscy - bez znaczenia czy amatorzy czy profesjonaliści – zapalonym kinomanem i kinofilem. W kinie możemy się więc spotkać we wspólnym doświadczeniu, obserwacji i kradzieży – w końcu jeśli wciąż oglądamy na ekranie te same historie, niech każdy weźmie z nich coś dla siebie.
W grudniu zapraszamy na cykl Ulubionych filmów Jima Jarmuscha, towarzyszący przeglądowi odrestaurowanych cyfrowo filmów reżysera „7 x Jarmusch”. Z udzielonych przez reżysera wywiadów dokonaliśmy wyboru kilku filmów, wymienianych przez niego jako źródło inspiracji czy też filmy, z których oglądania po prostu czerpie przyjemność. Pokażemy m.in: Harakiri Masakiego Kobayashiego - jako przykład fascynacji Jarmuscha kinem japońskim, Spokojne miejsce na wsi Elio Petriego, Zagadkę nieśmiertelności Tony’ego Scotta – artystyczny horror z udziałem Davida Bowiego i Catherine Denevue, improwizowany debiut Johna Cassavetesa – Cienie oraz tętniące humorem kino drogi – Fanfaron Dino Risiego.